Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Stało się...

"Gdy głęboka cisza zalegała wszystko, a noc dosięgała połowy swego biegu, wszechmocne Słowo Twoje , Panie, przyszło z królewskiego tronu"     Papież Franciszek powiedział, że radość Ewangelii napełnia życie i serca tych, którzy spotykają się z Jezusem . Tej prawdziwej RADOŚCI życzę i sobie, i wszystkim, którzy tu zaglądają :-)  Zaśpiewajmy razem:

Już niebawem...

Ero cras... - Będę jutro.... Ostatnie adwentowe dni prowadzą szlakiem siedmiu antyfon. Pierwsze litery każdego wezwania (po łacinie) układają się w odwrotnej kolejności w te właśnie słowa: będę jutro... Pan jest blisko! Cały adwent wołam - Marana tha, przyjdź! A On mi właśnie tak na to wołanie odpowiada: będę jutro... Czekam......

Jeremiasz i..... nadzieje na przyszłość...

"Tylko Ja znam plany, które mam względem was - plany pomyślności, a nie nieszczęścia, aby spełnić wasze nadzieje na przyszłość." (Jr 29, 11) To Słowo kilka dni temu odkryłam na nowo, jak blask..., jak światło w ciemności... I całą tę historię, z której pochodzą: historię proroctwa, jakie Jeremiasz polecił zanieść do Babilonu Izraelowi - narodowi, który pozostawał tam w niewoli. Izraelici wegetowali... Nie robili nic, trwali tylko w swoim nieszczęściu, narzekaniu na nieszczęście... A Jeremiasz kazał im normalnie żyć, pracować, zakładać rodziny - jednym słowem: robić swoje! A w dodatku modlić się za Babilon, miejsce niewoli... (czego prawdopodobnie nie byli w stanie przyjąć tak łatwo...). Ale na tym nie skończył - przekazał właśnie (m.in.) te słowa: że Bóg ich tam nie zostawi, że wrócą do domu, bo ON chce ich pomyślności, a nie zagłady, i że ON wypełni ich nadzieje na przyszłość... Bardzo "moje" stało się to Słowo... Moja sytuacja, szeroko pojęta, tzw. życiow

Miłosierny...

Panie, nasz Boże, wysłuchaj nasze pokorne prośby i w doświadczeniach życia umacniaj nas łaską swego miłosierdzia, † abyśmy radując się obecnością Twojego przychodzącego Syna, * nie poddawali się pokusie wiodącej do grzechu. Bardzo taka "moja" jest dziś ta mszalna kolekta... Modlę się więc, i śpiewam: W Tobie jest Światło, każdy mrok rozjaśni. W Tobie jest Życie, ono śmierć zwycięża. Ufam Tobie, Miłosierny. Jezu, wybaw nas!

Nie jestem godzien...

Gdy Jezus wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: „Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi ”. Rzekł mu Jezus: „ Przyjdę i uzdrowię go ”. Lecz setnik odpowiedział: „ Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie .(Mt 8, 5-8) Czuję się dziś bardzo sparaliżowana... I bardzo niegodna.... Ale wierzę w to, co On mówi: "przyjdę i uzdrowię"... Panie, powiedz tylko słowo....

Glina...

( źródło )   "Panie, Tyś naszym Ojcem. Myśmy gliną, a Ty naszym twórcą. Dziełem rąk Twoich jesteśmy my wszyscy." (Iz 64,7)  Poruszają mnie dziś te słowa.... Dobrze, że brzmią na początku Adwentu... Bo ten czas jest po to, by "by Pan nas zastał przygotowanych na swoje przyjście" (tak śpiewamy w jednym z brewiarzowych hymnów). Gotowych - czyli takich, jakimi On chce nas widzieć. Właśnie tak jak Garncarz, który wyobraża sobie swoje dzieło, a potem pracuje nad nim, by taki efekt uzyskać... On wie, jaka mam być... Wystarczy tylko, bym zechciała być gliną w Jego rękach, bym dała się Mu kształtować. Bez Niego i Jego działania zostanę tylko szarą, bezkształtną masą...

Adwent...

Rozpoczyna się nowy rok... - liturgiczny, kościelny. Bo rozpoczyna się Adwent. Lubię bardzo ten czas.... Czas czekania, tęsknoty, przygotowywania się na spotkanie z Panem - to na końcu czasów, i to, gdy kolejny raz będziemy świętować tajemnicę Jego narodzenia.  Tak jak w ubiegłym roku chciałabym codziennie dzielić się tutaj Słowem z dnia - światłem na tej adwentowej drodze... Zapraszam do wspólnej wędrówki! A na dobry początek piękna adwentowa pieśń... Refren w tłumaczeniu brzmi tak: Przychodzi Pan, Król chwały. Przychodzi, by oświecić tych, którzy trwają w ciemności. Alleluja!

Robótka!

Rusza kolejna edycja wspaniałej inicjatywy. Warto się w nią włączyć. Sama to zrobię i zachęcam do tego wszystkich tu zaglądających. Poniżej kilka szczegółów z bloga robótkowego : O co chodzi? W Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie mieszka gromadka niepełnosprawnych intelektualnie, często też fizycznie, Dzieciaków Starszaków. Małych, dużych, chudych, grubszych, gadatliwych, małomównych, rozumnych i   trochę mniej rozumnych.     Wszystkich ich łączy oczekiwanie, że ich ktoś zauważy. Wyłuska z gromady. Dowartościuje przesyłką do konkretnego adresata. Przed świętami Bożego Narodzenia, tak bardzo z definicji rodzinnymi, to   czekanie na znak od drugiego człowieka jest w Niegowie tak intensywne, że można je kroić nożem.  ...Kto w tym roku pojedzie do domu? Kto znów zostanie? Do kogo przyjdzie list? Czy zadzwonią?... Nie ma co się łudzić, do Niegowa nie zajrzy żadna wróżka Adoptuszka. Większość Starszaków nie ma już bliskich albo nigdy ich nie miała. Ale wy możecie

Powrót...

«Znam twoje czyny: trud i twoją wytrwałość (...) Ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości. Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij»” Ap 2, 2a.4-5) Mocne Słowa dla mnie dzisiaj... I w samo sedno trafiające... Modlę się dziś tak: Oczyść serce me, chcę jak złoto lśnić i jak czyste srebro. Oczyść serce me, chcę czystego złota blaskiem lśnić. Zstąp Ogniu, zstąp, przyjdź, oczyść serce me. Pragnę być święty, Tobie oddany Panie, chcę zawsze być święty, Tobie mój mistrzu na zawsze oddany, gotów by służyć Ci. Oczyść serce me, obmyj Swoją Krwią, spraw, bym mógł być święty. Oczyść serce me, z najtajniejszych grzechów oczyść je.  Zstąp Ogniu, zstąp, przyjdź, oczyść serce me. Pragnę być święty, Tobie oddany Panie, chcę zawsze być święty, Tobie mój mistrzu na zawsze oddany, gotów by służyć Ci.

Droga do Domu...

Nasza ojczyzna jest w niebie... (Flp 3,20) Ważną prawdę przypomina mi dziś św. Paweł... Przypominają mi ją także listopadowe odwiedziny na rozświetlonych cmentarzach.... (lubię chodzić na cmentarz wieczorem, jak już jest ciemno - bo wtedy dopiero widać blask i światło!) To co dzieje się tu, na ziemi, to Droga... Droga do Domu, do Ojczyzny, do Celu... Tylko droga i aż droga... Od tego, jak po niej idę, zależy w jakiej kondycji wrócę do Domu Ojca... Przypomniały mi się dziś słowa pieśni śpiewanej podczas pogrzebów na Śląsku: Dziś moją duszę w ręce Twe powierzam, Mój Stworzycielu i najlepszy Ojcze. Do domu wracam jak strudzony pielgrzym, A Ty z miłością przyjmij mnie z powrotem. I modlę się dziś o to ... Razem ze św. Grzegorzem z Nazjanzu: "...mnie także przyjmij w stosownym czasie; kieruj mną w życiu doczesnym tak długo, jak tego będzie potrzeba. Przyjmij nas z bojaźni przed Tobą przygotowanych, ale nie przerażonych. Ni

Listopadowe świętowanie....

"...życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, * i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, * znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie." (prefacja z Mszy za zmarłych) Te słowa to dla mnie swoiste motto przeżywania listopadowych świąt.... Zawsze, ilekroć słyszę je odmawiane w czasie Mszy za zmarłych, wzruszają mnie... Dlaczego? Dlatego, że za każdym razem uświadamiają mi na nowo, gdzie i po co idę... I podsycają tęsknotę, by TAM dotrzeć i żyć na wieki! Bo życie zmienia się, ale się NIE KOŃCZY Modlę się dziś za tych, których życie już się zmieniło, a którzy jeszcze przygotowują się do wejścia TAM... I modlę się do tych, którzy, jak wierzę, już TAM na mnie czekają. Moi prywatni święci. .. (pisałam o nich rok temu). I śpiewam jedną z piękniejszych pieśni, w przepięknej aranżacji i wykonaniu:

Solo Dios basta!

„Niech nic cię nie smuci, niech nic cię nie przeraża,  wszystko mija, lecz Bóg jest niezmienny.  Cierpliwością osiągniesz wszystko;  Temu, kto posiadł Boga, niczego nie braknie.  Bóg sam wystarczy. Solo Dios basta!”   (św. Teresa z Avila) Towarzyszy mi dziś św. Teresa i jej słowa (znalezione po jej śmierci, w brewiarzu, wypisane na zakładce)... Jakie to proste (a zarazem takie trudne...) - Bóg sam wystarczy! Śpiewam sobie dziś.... I modlę się - o to, by te słowa stawały się coraz bardziej moim życiem...

Aniołowie...

„Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim. Jeśli będziesz wiernie słuchał jego głosu i wykonywał to wszystko, co ci polecam, będę nieprzyjacielem twoich nieprzyjaciół i będę odnosił się wrogo do odnoszących się tak do ciebie."  Patrzę na ostatni wpis na blogu.... i zastanawiam się, gdzie podziało się lato? Czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień.... Nie wiadomo jak i kiedy minął ten czas... Bardzo intensywny zresztą (może właśnie dlatego minął tak szybko...).  A teraz już jesień. I Boża obietnica - przypomnienie na początek:   Nie idziesz sama, masz przewodnika, nie byle jakiego - z najlepszą licencją, moją licencją! Twój przewodnik osobisty. Dałem mu ważne zadanie - ma cię strzec i doprowadzić tam, gdzie chcę cię widzieć. Słuchaj go, a dojdziesz

Boże Ciało...

Zapach piwonii niezmiennie kojarzy mi się z procesją Bożego Ciała... Wsłuchuję się dziś w słowa pięknej homilii Jałmużnika Papieskiego, wygłoszonej wprawdzie jakiś czas temu, ale jak ulał pasującej do dzisiejszego święta. Warto poczytać i przemedytować: Szedłem za Tobą, Panie Jezu, w Hostii utajonym… I tak idąc za Tobą ulicami naszego miasta myślałem o tym, jak Ty nie mieścisz się w kościele. Jak bardzo pragniesz z niego wychodzić, żeby brać udział w naszym codziennym życiu. W moim życiu. Pan idzie z nieba… Zagrody nasze widzieć przychodzi, i jak się Jego dzieciom powodzi. Największy Skarb, jaki mamy w Kościele, to Najświętszy Sakrament. To Twoja Obecność pod postaciami chleba i wina. Prostszych znaków nie da się już wymyślić. Garść mąki, kropla wody, słowa kapłana – świętego lub nie, i stajesz się obecny wtedy, kiedy my chcemy! Kiedy my Cię przywołujemy na ołtarz. Co za pokora i posłuszeństwo?! Możemy się Tobą karmić, adorować lub… nie zwracać na Ciebie uwagi nawet p

Uśmiech...

Dziś zachęta i zaproszenie świętej Urszuli Ledóchowskiej do włączenia się w proste, ale skuteczne apostolstwo: "Podaję wam tu rodzaj apostolstwa, które nie domaga się od was ciężkiej pracy, wielkich umartwień i trudów, ale które szczególnie dziś, w naszych czasach, bardzo jest pożądane, potrzebne i skuteczne, mianowicie apostolstwo uśmiechu. Uśmiech rozprasza chmury nagromadzone w duszy. Uśmiech na twarzy pogodnej mówi o szczęściu wewnętrznym duszy złączonej z Bogiem, mówi o pokoju czystego sumienia, o beztroskim oddaniu się w ręce Ojca niebieskiego, który karmi ptaki niebieskie, przyodziewa lilie polne i nigdy nie zapomina o tych, co Jemu bez granic ufają. Uśmiech na twej twarzy pozwala zbliżyć się bez obawy do ciebie, by cię o coś poprosić, o coś zapytać - bo twój uśmiech już z góry obiecuje chętne spełnienie prośby. Nieraz uśmiech twój wlać może do duszy zniechęconej jakby nowe życie, nadzieję, że nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg

Pożytek...

"(...)mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was." (J 16,7) Słowo z wczoraj, ale mocno wciąż we mnie siedzi.... Myślę, że apostołom ciężko słuchało się tych słów i pewnie niewiele z tego pojmowali... Odejście - strata tego co piękne, bezpieczne, dobrze znane, z czym wiąże się nadzieje na przyszłość... - ma być czymś dobrym i pożytecznym?! Ja też niełatwo przyjmuję tę prawdę - że nieraz tak jest, że coś musi się skończyć, żeby mogło zaistnieć coś nowego; coś musi obumrzeć, żeby wydać obfity plon; coś musi się opróżnić, żeby mogło być napełnione czymś lepszym... Myślę o tych rzeczywistościach i konkretnych wymiarach mojego życia, w których mogę doświadczyć "odejścia"... Tych hipotetycznych i tych całkiem realnych i bardzo prawdopodobnych... I słucham Jezusa, który mówi, że to może być pożyteczne, aby mógł mi dać coś lepszego, bardziej potrzebnego...

Rzym...

Wróciłam... Dobre kilka dni temu. Tyle że zaległości przeróżnych czekało tyle, że dopiero złośliwa infekcja jakaś grypopodobna, która mnie dziś do łóżka położyła, stworzyła okazję, by podzielić się tym, do dane mi było przeżyć... Piękny to był czas.... Podarowany przez Niego... Odpowiedź na ciche pragnienia i marzenia. Bo choć w Rzymie byłam już nie raz, bardzo chciałam pojechać sobie tam ot tak, bez żadnej okazji, bez żadnej grupy i zorganizowanego programu. Pochodzić tam gdzie chcę, w takim czasie jak chcę, bez żadnej presji, że coś i gdzieś muszę. W dobrym towarzystwie :-) I udało się! Tak właśnie dokładnie było... Na luzie. Był czas na spokojne pozachwycanie się Rzymem i jego zakątkami, na spokojną modlitwę w różnych miejscach - choćby przy grobach licznych świętych: św. Piotra, św. Pawła św. Jana Pawła II, św. Jana XXIII, św. Katarzyny Sieneńskiej, św. Filipa Neri, św. Stanisława Kostki i wielu innych, których w Rzymie nie brakuje... Był też czas na przeróżne spotkania, mniej lu

Wszystkie drogi....

.... prowadzą  do: Jak Bóg da, jutro pójdę (tzn polecę) jedną z nich. A jak było - opowiem po powrocie!

Do Galilei...

"Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja, a miejscem spotkania będzie Galilea" "Idź do Galilei, tam mnie spotkasz" - te słowa Jezusa mocno dotarły do mnie podczas nocnej celebracji Wigilii Paschalnej. "Do Galilei" - czyli tego, co jest moją codziennością, zwyczajnym życiem. Tam spotkam Zmartwychwstałego. Robić swoje, a On da mi się w tym poznać... Bardzo to ważne dziś dla mnie... A gdy późno w nocy wróciłam do domu, przeczytałam jeszcze homilię Ojca świętego. I oczy przetarłam ze zdumienia - bo właśnie o tym mówił... Tym bardziej biorę te słowa dla siebie... Galilea jest miejscem pierwszego powołania, gdzie wszystko się zaczęło! Powrócić tam, powrócić do miejsca pierwszego powołania. Jezus przechodził nad brzegiem jeziora, kiedy rybacy zarzucali sieci. Wezwał ich, a oni zostawili wszystko i poszli za Nim (por. Mt 4,18-22). Powrót do Galilei oznacza ponowne odczytanie wszystkiego, wychodząc od krzyża i od zwycięstwa. Odczyta

W oczekiwaniu...

   Kiedy wszystko wydaje się stracone, kiedy wszyscy się rozproszyli, ponieważ "uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada" (Mt 26,31), to wówczas interweniuje Bóg z mocą zmartwychwstania. Zmartwychwstanie Jezusa nie jest szczęśliwym zakończeniem pięknej bajki, nie jest happy endem w jakimś filmie, ale jest interwencją Boga Ojca tam, gdzie załamuje się ludzka nadzieja.   Kiedy wszystko wydaje się stracone, w chwili cierpienia, kiedy tylu ludzi odczuwa jakby potrzebę zejścia z krzyża, to czas najbliższy zmartwychwstania. Noc staje się najciemniejsza, właśnie w chwili, kiedy rozpoczyna się poranek, zanim zacznie świecić słońce. W chwili najciemniejszej interweniuje Bóg, i wskrzesza .   Jezus, który postanowił pójść tą drogą, wzywa nas do pójścia za Nim w Jego drodze uniżenia. Kiedy w pewnych okresach życia nie znajdujemy żadnej drogi wyjścia z naszych trudności, kiedy zapadamy się w najgęstsze ciemności, kiedy nadchodzi czas naszego upokorzenia i całkowi

Potrzeba...

Taki widok oglądałam o poranku w Niedzielę Palmową... To przyspieszony podarunek od Niego - na wczorajsze urodziny... A już jutro rozpoczynają się największe, najpiękniejsze i najświętsze dni w całym roku: Święte Triduum Paschalne.... W tegoroczne świętowanie tych dni, po dość trudnym od każdej strony Wielkim Poście, wprowadziły mnie w Niedzielę Palmową słowa ks. biskupa Z. Kiernikowskiego , które "przypadkowo" przeczytałam: Znamienny jest autorytet, z jakim Jezus poleca uczniom przygotować swój wjazd do Jerozolimy. Posłał dwóch swoich uczniów do wsi, aby odwiązali spotkane oślę i przyprowadzili je do Niego. Gdyby zapytano ich, dlaczego to czynią, mieli po prostu odpowiedzieć: „ Pan go potrzebuje ”. Istotnie Pan potrzebował tego osiołka, aby mogło spełnić się proroctwo o Jego mesjańskim wejściu do miasta i do świątyni. Skoro ta prosta okoliczność została zapisana u wszystkich Ewangelistów, to zapewne ma ona większe znaczenie, niż tylko przekazanie informacj

Fiat mihi...

„Oto ja służebnica Pańska,  niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 38) Grota Zwiastowania w Nazarecie Wypełniać to, czego Bóg chce ode mnie tak jak Maryja... Tego dziś uczę się od Niej. Daleko mi do Jej bezgranicznego, doskonałego posłuszeństwa... Dlatego modlę się słowami pięknej modlitwy: O Niepokalana! Ty widzisz w Bogu odwieczne dekrety Opatrzności dotyczące mojego życia.Tam już jest postanowiona godzina mojej śmierci i okoliczności jej towarzyszące, stopień łaski, jaki uzyskam, i moje miejsce w wieczności. Tam są określone cierpienia i doświadczenia, które mam jeszcze spotkać na drodze od teraz aż do godziny śmierci, tam jest ustalone wszystko, co mam zrobić w dziele budowania Królestwa Bożego w duszach innych. Ty swym najdoskonalszym, niepokalanym "Fiat mihi" przyjęłaś w chwili zwiastowania cały plan ekonomii Bożej. Objęłaś swoim "Fiat" także tę cząstkę odwiecznego planu Bożego, która odnosi się do mojej osoby i do mojego życia.

Estera...

"Wybaw nas ręką Twoją i wspomóż mnie opuszczoną i nie mającą nikogo prócz Ciebie, Panie, który wiesz wszystko." (Est 4, 17t) Bardzo lubię historię Estery... Młoda Żydówka, wychowywana przez dalekiego krewnego, która zostaje żoną (kolejną...) potężnego władcy króla... A kiedy Mardocheusz - opiekun Estery sprzeciwia się rozkazowi królewskiego urzędnika - Hamana, ten szykuje spisek, w rezultacie którego zginąć ma nie tylko ten jeden mężczyzna, ale i cały żydowski naród zamieszkujący kraj. Pewny siebie i swoich działań Haman szykuje nawet już szubienicę, na której publicznie ma być powieszony Mardocheusz, a od króla dostaje dekret rozkazujący wymordowanie wszystkich Żydów.  A co robi Estera? Wie, że jest jedyną szansą nie tylko swojego krewnego, ale i całego narodu - by wybłagać ocalenie u króla. Ale nie liczy na swoje siły... Całą swoją nadzieję pokłada w Bogu, któremu ufa bezgranicznie... Wzrusza mnie zawsze jej błagalna modlitwa - rozpaczliwa, ale właśnie pełna ufnośc

Pokusa...

Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon”. Na to odrzekł mu Jezus: „Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: »Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz«”. (Mt 4, 8-10) Szatan kusi Jezusa trzema najbardziej "uniwersalnymi" pokusami - łatwym chlebem, pychą oraz władzą... A Jezus odpiera je krótko, bez dyskusji: "Napisane jest..."... Pokazuje mi, jak z podszeptami szatana - nawet tymi najbardziej subtelnymi walczyć. Gdy patrzę dziś na tę scenę, myślę sobie, że pokusa posiadania władzy, rządzenia, decydowania jest źródłem wszelkich konfliktów. Poczynając od tych światowych, politycznych (co aktualnie widać za naszą wschodnią granicą...), przez różne wojenki w lokalnych społecznościach, w rodzinach, wspólnotach, aż po moje serce - wszędzie tam źródłem grzechu, zła, konfliktu jest ulegani

Wybór i .... bierzmowanie

Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie... (Pwt 30,19) „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie ?” (Łk 9, 23-25) Mogę wybierać, Jezus niczego mi nie narzuca... Jestem wolna, mogę swobodnie zdecydować... Ale jeżeli zdecyduję się na wybór życia, błogosławieństwa - to uświadamia mi, że to jest wybór Jego drogi, ze wszystkimi konsekwencjami... Że wybierając życie, wybieram Jego życie - z krzyżem, śmiercią, ale i zmartwychwstaniem! Dziś pozwala mi na nowo wybrać, potwierdzić, że bardzo chcę iść za Nim, Jego drogą, z Nim do końca, do zmartwychwstania! *** Uczestniczyłam dziś w Eucharystii połączonej

Czas upragniony...

Oto teraz czas upragniony... (2 Kor 6,3)   Rozpoczynamy dziś Wielki Post - drogę przygotowania do Paschy, do przejścia razem z Jezusem - ze śmierci do życia, do zanurzenia się w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Szczytem tej drogi będzie Wigilia Paschalna i odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych... Dzisiejsze Słowo mówi mi, że jest to "czas upragniony"... Z całą pewnością - tyle że w tym roku trochę mnie ten Wielki Post zaskoczył (prawie jak w styczniu zima polskich drogowców ;-)), przyszedł "jak złodziej"... Dobrze, że przyszedł - bo każe wyhamować, zatrzymać się... Papież mówił dziś w homilii , że ten czas jest po to, aby "wyjść ze swojego ogródka"... Potrzeba mi tego - i dlatego jest to "czas upragniony".... Potrzeba mi zwrócić na nowo uwagę na to, co najistotniejsze, zacząć od nowa...

Posiadłości....

Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. (Mk 10, 21-22) Jezusowi wcale nie chodzi o to, bym była grzeczna i correct, tu nie o wzorowe sprawowanie chodzi... To akurat umiem dobrze: być na zewnątrz ok, robić wszystko pięknie od-do, a jeżeli nawet coś jest nie do końca OK, to zrobić tak, by z pozoru tak wyglądało...  Tyle że Jemu zupełne nie o to chodzi.... On wcale nie oczekuje ode mnie bycia chodzącym ideałem... Dziś pokazuje mi, że chciałby, bym wreszcie uwolniła się od moich "posiadłości"... Hmm, materialnie wiele nie posiadam, ale "posiadłości" mam jednak sporo... "Posiadłości" czyli to wszystko, co uważam za swoje, czym "zarządzam" po swojemu... A Jemu chodzi o moją wolność, o serce wolne dla Niego... Nie chce

Nawet gdyby...

„Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie”. (Iz 49, 15) Uwierzyć, że jest się kochanym - bezwarunkowo, za darmo i bezgranicznie... Dobrze znaną teorię przekuć w wiarę... Uwierzyć i zaufać - choćby wszystkie doświadczenia z przeszłości i racjonalne argumenty mówiły inaczej... Do tego dziś Jego Słowo mnie wzywa... I nie jest to łatwe wyzwanie... Chciałabym umieć z serca, szczerze modlić się tak: Panie, moje serce się nie pyszni * i nie patrzą wyniośle moje oczy. Nie dbam o rzeczy wielkie * ani o to, co przerasta me siły. Lecz uspokoiłem i uciszyłem moją duszę; † jak dziecko na łonie swej matki, * jak ciche dziecko jest we mnie moja dusza. (Ps 131)

Jak dziecko...

Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Mk 10,15) Mała Miriam i Jej mama Anna... Przyjąć "jak dziecko" ... Czyli jak? No tak jak tylko małe dziecko potrafi: ufnie, prosto, bez tysiąca wątpliwości, kombinowania... Całym sobą... Z zapałem i radością...Z umiejętnością zachwytu najbardziej oczywistymi dla poważnych "dorosłych" sprawami... Bez rutyny i zniechęcenia... Stać się jak dziecko - to przepustka do bram królestwa Bożego :-) Niełatwo ją zdobyć, ale warto się starać! *** Cieszyłam się - może choć trochę jak dziecko, i podziwiałam dzieła Stwórcy, podczas dzisiejszego spaceru, w odwiedziny do przyjaciół. Bo jak tu się nie cieszyć, kiedy po drodze można takie cuda oglądać:

Nie narzekaj...

Nie uskarżajcie się, bracia, jeden na drugiego, byście nie popadli pod sąd. Oto sędzia stoi przed drzwiami.  (Jk 5, 9) Mocne napomnienie... Nie uskarżać się na drugiego, nie narzekać na innych... A tak łatwo przychodzi mi ocenianie, oskarżanie, o narzekaniu na czyjeś wady czy przywary nie mówiąc... Mam ku temu wiele okazji - bo jak po ludzku nie narzekać i nie uskarżać się, skoro powodów do tego mam ostatnio aż nadto... Ale dzisiejsze Słowo mówi jasno: nie uskarżaj się, bo sama nie jesteś bez winy... Spróbuję.... Choć łatwo nie będzie...

Jeżeli Pan zechce...

Zwracam się do was, którzy mówicie: « Dziś albo jutro udamy się do tego miasta i spędzimy tam rok, będziemy uprawiać handel i osiągniemy zyski», wy, którzy nie wiecie nawet, co jutro będzie. Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, co się ukazuje na krótko, a potem znika. Zamiast tego powinniście mówić: „Jeżeli Pan zechce i będziemy żyli, zrobimy to lub owo” . Teraz zaś chełpicie się w swej wyniosłości. Każda taka chełpliwość jest przewrotna. Kto zaś umie dobrze czynić, a nie czyni, grzeszy. (Jk 4, 13-17) Wróciłam. Dziękuję za modlitwę. Spotkanie było zgodne z przewidywaniem: ważne, ale trudne. Pojawił się pewien promyk nadziei na przyszłość (tak jak te kwiatki w lutym...), ale walka jeszcze nie skończona... Dzisiejsze Słowo - w tym kontekście - mówi mi: nie planuj po swojemu, rób swoje najlepiej jak potrafisz, we wszystkim Mi zaufaj . I niech tak będzie - z Jego pomocą. Mam też dziś kilka skojarzeń muzyczno-literackich: 1. O nadziei: 2. O odwadze: