Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2013

Swoi Go nie przyjęli...

Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi... (J 1, 10-12)  To bardzo trudne doświadczenie - być odrzuconym przez swoich - w domu, pracy, szkole, sąsiedztwie... Dodatkowo trudne, jeżeli odrzucenie jest z powodu wiary i świadectwa życia z Jezusem... Doświadczyłam, nie raz..., wiem, jak boli... Doświadczył i On.... On dobrze wie, jak to jest... Dlatego dziś pokazuje mi, że to, co niesie odrzucenie, przynosi też coś, co ma wartość nieskończenie większą! Moc, by się stać dzieckiem Bożym. Jestem Jego dzieckiem! I nie zmieni tego nic i nikt! Chciałabym ten za chwilę rozpoczynający się rok zacząć bardziej, bliżej, głębiej z Nim... Czego też życzę wszystkim, którzy tu zaglądają! A za chwilę, na uroczystej Eucharystii będę śpiewać Te Deum za łaski kończącego się roku:

W świecie ale nie ze świata....

"Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki." (1 J 2, 15-17) Jezus dziś pokazuje mi jedno: On sam przyszedł na świat, przyszedł jako prawdziwy człowiek, z krwi i kości. Żył na tym świecie i z dobrodziejstw świata korzystał. Ale nie był ze świata - tzn żył inaczej, żył zgodnie z Bożym prawem i Jego wolą. I do tego dziś na nowo mnie wzywa: abym żyła tu i teraz, w świecie, który jest moim, w tych a nie innych okolicznościach, z tymi a nie innymi ludźmi. Bym żyła - jak to ktoś mądry kiedyś powiedział - nogami na ziemi, ale głową i sercem w niebie :-) To właśnie wyraża piękny List do Diogeneta. Poniżej jego fragment: Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszk

Święta Rodzina...

"Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości" (Kol 3, 14) Dziś myśląc o wszystkich rodzinach, i modląc się za nie, przypominam sobie to, co Paweł VI mówił w Nazarecie - o tym, czego możemy się w nazaretańskiej szkole nauczyć. Warto zatrzymać się dziś w nazaretańskim domu na krótką lekcję:   Nazaret jest szkołą, w której zaczyna się pojmować życie Jezusa: jest to szkoła Ewangelii. Tutaj przede wszystkim uczymy się patrzeć, słuchać, rozważać i przenikać głębokie i tajemne znaczenie tego bardzo prostego, pokornego i jakże pięknego objawienia się Syna Bożego. Może też i całkiem nieświadomie uczymy się Go naśladować. Tutaj jest nam dane zrozumieć w pełni, kim jest Chrystus. Tu pojmujemy konieczność rozważenia tego, co stanowiło ramy Jego pobytu wśród nas: miejsca, czasu, zwyczajów, języka, praktyk religijnych, słowem, tego wszystkiego, czym się posłużył Jezus, żeby objawić się światu. Wszystko tutaj przemawia, wszystko nabiera zn

Światło i ciemność...

"Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu" (1 J 1, 5-7) Jak bardzo musiał być opętany ciemnością nienawiści Herod, który dopuścił się morderstwa tylu niewinnych dzieci... Tak bardzo chodził w ciemności, że chciał zabić Światło, które przyszło te i inne ciemności rozświetlić...  Ręce Heroda Jezusa nie dosięgły, ale wiele lat później dosięgła go nienawiść równie opętanych ciemnością ludzi, którzy nie chcieli przyjąć tego, co im próbował wytłumaczyć... Jego krew oczyszcza mnie z każdego grzechu, wydobywa mnie z mojej ciemności... Musiał ją przelać - abym ja mogła żyć... Dlaczego musiały przelać ją maleńkie dzieci? Tego do końca nie wiem... Wiem, że On to wie..

Ujrzał i uwierzył....

"Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył" (J 20,8) Źródło: http://www.manoppello.eu/index.php?go=oblicze I znów dziś Ewangelia jakby ktoś pomylił tomy Lekcjonarza... Boże Narodzenie przecież - a tu Piotr i Jan biegną do pustego grobu...  W tym roku jakoś mocniej to do mnie dotarło - że wczorajsze męczeństwo Szczepana i dzisiejsze wspomnienie jednego ze świadków zmartwychwstania Jezusa - wcale nie przypadkowo wpisują się w oktawę bożonarodzeniowej radości... Że Jezus wytrwale i uparcie tłucze mi do głowy - że jeżeli mam iść za Nim, to Jego drogą... Na której to, po trudach, bólu i śmierci jest też (i całe szczęście!) zmartwychwstanie!  Patrzę dziś na Jana, umiłowanego ucznia - który pochyla się i patrzy w ciemną pustkę grobu... Co widzi? Kamienne wnętrze, kilka metrów płótna, i chustę - osobno, na innym miejscu... Czy była to ta, na której odbiło się Oblicze Zmartwychwstałego, które to można oglądać i ado

Z powodu mego imienia...

"Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony." (Mt 10, 22) Co roku ten sam paradoks... Tutaj Boże Narodzenie - małe Dzieciątko, ciepło, czule, kolędy, żłóbeczek, aniołowie, radość... A tutaj kamienowany Szczepan... Jakby "z innej bajki"... Przypadek? Wcale nie... A co za chwilę powie Symeon Maryi przy ofiarowaniu Jezusa w świątyni? "Twoją duszę miecz przeniknie"... Jezus przyszedł w ludzkim ciele, aby wypełnić pewien plan... A droga do realizacji tego planu wiodła od Nazaretu i Betlejem do Jerozolimy, ..... i na Golgotę. Wiodła przez trud, niezrozumienie, odrzucenie, opuszczenie, szyderstwa, spiski, kpiny, osądzanie... Aż do śmierci... Która jednak nie była kresem i końcem tej drogi... W Bożym planie na szczęście było zmartwychwstanie! A potem tylko życie... Dziś po raz kolejny Jezus pokazuje mi to, co oczywiste - że skoro chcę iść za Nim, i z Nim, to tylko Jego drogą, ze wszystkim, co

Verbum caro factum est....

"Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami." (J 1,14) Dziś modlę się słowami jednej z moich ukochanych kolęd: O gwiazdo Betlejemska, zaświeć na niebie mym. Tak szukam Cię wśród nocy, tęsknię za światłem Twym. Zaprowadź do stajenki, Leży tam Boży Syn, Bóg - Człowiek z Panny świętej, dany na okup win. Ja nie wiem; o mój Panie, któryś miał w żłobie tron, Czy dusza moja biedna milsza Ci jest, niż on. Ulituj się nade mną, błagać Cię kornie śmiem, Gdyś stajnią nie pogardził, nie gardź i sercem mym.  I śpiewam ją sobie: O gwiazdo betlejemska - Jacek Wójcicki

Wschodzące Słońce....

"...z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają..." (Łk 1, 78-79) Już za parę godzin.... I choć świętowanie rozpoczniemy raczej wieczorem, to jednak świętować będziemy narodzenie Tego, który przychodzi jak Wschodzące Słońce. Przyszedł, by swoim narodzeniem rozjaśnić nasze mroki, smutki, biedy... Przyszedł, by być Emmanuelem, Bogiem z nami...  Wszystkim tu zaglądającym życzę głębokiego doświadczenia pokoju i radości płynących ze spotkania z Nowonarodzonym Jezusem. Niech nic i nikt nie będzie w stanie przyćmić blasku światła, którym jest On sam! *** Z myślą o tych, których już tutaj, na Ziemi nie ma, modlę się słowami pięknej kolędy: Daj nam wiarę, że to ma sens. Że nie trzeba żałować przyjaciół. Że gdziekolwiek są - dobrze im jest, Bo są z nami choć w innej postaci. I przekonaj, że tak ma być, Że po głosach tych wciąż drży powietrze. Że odeszli po to by żyć, I tym razem będą żyć wiecznie.

Jan będzie mu na imię...

Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: „Nie, lecz ma otrzymać imię Jan”. Odrzekli jej: „Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię”. Pytali się więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: „Jan będzie mu na imię”. I wszyscy się dziwili. (Łk 1, 59-63) Scena z dzisiejszej Ewangelii - obraz nad ołtarzem w kościele św. Jana Chrzciciela w Ein Kerem Nie tak jak kazała tradycja... Nie - bo tak wypada..., Nie - bo tak chcieli inni... Ale: tak jak chciał Bóg... Zgodnie z Jego wolą.... Ile razy ja ulegam tym "bo tak wypada", "bo co pomyślą inni", "bo zawsze tak było".... Od Zachariasza i Elżbiety uczę się dziś niezważania na ludzkie względy w obliczu tego, co chce ode mnie Pan... *** O Emmanuelu, nasz Królu i Prawodawco, oczekiwany Zbawicielu narodów, przyjdź, aby nas zbawić, nasz Panie i Boże.

Aby się wypełniło...

"A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie..."(Mt 1,22) Dziś znów staje mi przed oczyma Józef i jego rozterki... I sen, po którym nie miał już wątpliwości, co ma robić. Bo wszystko, co się wydarzyło i co się dzieje było od wieków w Bożych zamysłach... Uświadamiam sobie dziś, że każda chwila mojego życia jest przez Boga zaplanowana i że każdego dnia objawia mi On swoje zamiary i zamysły... - objawia, co jest Jego wolą. A do mnie należy jej odczytanie, zrozumienie, i... posłuszne jej wypełnienie... A do tego trzeba mi wiary... Wiary Maryi, która bez wahania przyjęła Jego słowo, i wiary Józefa , który mimo ludzkich i całkiem rozsądnych wątpliwości, zrobił tak, jak Mu Pan polecił... O taką wiarę w ciemno dziś się modlę... *** O Królu narodów, przez nie upragniony; Kamieniu węgielny Kościoła, przyjdź i zbaw człowieka, którego utworzyłeś z prochu ziemi.

Powstań przyjaciółko moja...

Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach. Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty. Miły mój odzywa się i mówi do mnie: „Powstań, przyjaciółko moja, piękna moja, i pójdź! Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł. Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic, i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie. Drzewo figowe wydało zawiązki owoców i winne krzewy kwitnące już pachną. Powstań, przyjaciółko moja, piękna moja, i pójdź! Gołąbko moja, ukryta w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku”.  (Pnp 2, 8-14) *Nie mogę się dziś powstrzymać, żeby nie zacytować w całości dzisiejszego I czytania... To jeden z moich ukochanych biblijnych tekstów... To mój Bóg... Jest już blisko, nadchodzi! Nie może doczekać się spotkania ze mną, prag

Emmanuel...

"Oto Panna pocznie i porodzi Syna, I nazwie Go imieniem Emanuel" (Iz 7,14) „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.(Łk 1, 30-33) Nazaret - ołtarz w Grocie Zwiastowania. Napis na nim mówi, że "tutaj Słowo stało się Ciałem". Emmanuel - to znaczy "Bóg z nami"... Tak bardzo On chciał być "z nami", blisko nas - że chciał stać się człowiekiem w taki sposób, w jaki "powstaje" każdy człowiek - czyli od początku, od poczęcia w łonie Mamy... Mógł przecież pojawić się na Ziemi jako trzydziestoletni mężczyzna, od razu zacząć nauczać, głosić Królestwo Boże... A jednak chciał być Bogiem z nami - chciał przyjąć człowieczeństwo w całej pełni, także ze słabością, niewygodą, cierpieniem, głodem, bi

Zachariasz...

„Nie bój się, Zachariaszu; twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan" (Łk 1, 13) Miejsce narodzenia Jana Chrzciciela Już któryś raz w adwentowym Słowie pojawia się Boże wezwanie: "Nie bój się..." Tym razem skierowane do Zachariasza. Chyba musiał nie do końca wierzyć, że to, o co prosi, jest możliwe... Bo się przestraszył, jak przyszło co do czego...."Nie bój się...." - bo Pan Bóg zawsze obdarza nas dobrem, czymś, co dla nas w danej sytuacji jest najlepsze. Nawet jeżeli w pierwszej chwili to tak z pozoru nie wygląda... On najlepiej wie... To Zachariaszowe "zwiastowanie" pokazuje mi dziś jedno: ufaj, proś i nie bój się, że Pan Bóg Ci odpowie... ***   O Korzeniu Jessego, który się wznosisz jako znak dla narodów, przed Tobą zamilkną królowie, a ludy modlić się będą do Ciebie; przyjdź nas wyzwolić, już dłużej nie zwlekaj.

Józef...

„Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.(Mt 1,20) Myślę dziś o Józefie... Wyobrażam sobie jego rozterki... Ciężarna narzeczona, groźba jej śmierci, jedyne - po ludzku patrząc - wyjście (oddalenie jej)... Wszystko się wali... I potem ten sen i Boży głos: nie bój się! Łatwo powiedzieć, skoro te Boże tłumaczenia brzmią nieprawdopodobnie... A jednak posłuchał, uwierzył - w ciemno... Proszę dziś św. Józefa, aby upraszał mi łaskę takiej wiary bez podpórek i gwarancji, wiary w sytuacjach, gdy po ludzku wszystko jest nie tak... I słyszenia Bożych zapewnień, że nie ma się czego bać - bo ON JEST! *** O Adonai, Wodzu Izraela, Tyś w krzaku gorejącym objawił się Mojżeszowi i na Syjonie dałeś mu Prawo, przyjdź nas wyzwolić swym potężnym ramieniem.

Rodowód....

"...Jakub [był] ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem." (Mt 1,16) Dziś słucham opisu "drzewa genealogicznego" Jezusa.... Wśród wielu imion kolejnych ojców i synów znalazły się imiona pięciu kobiet. Cztery z nich (Tamar, Rachab, Rut, żona Uriasza) to kobiety, które choć miały swoje konkretne i niemałe zasługi, to ich życie nie w każdym szczególe było do końca idealne... Każda miała coś na sumieniu, bezgrzeszne nie były... Piąta Kobieta to Maryja - Matka Jezusa, ideał, wzór czystości i posłuszeństwa... I Jezus w taki właśnie rodowód się wpisuje... Z całą jego złożoną historią i  nieidealną przeszłością... Patrzę dziś na moją historię życia, na moich przodków i ich historie (też wcale nie idealne, ani trochę....), i na moje życie - pełne słabości, upadków, chwil, których się wstydzę... Skoro Jezus zechciał wpisać się w taką a nie inną historię rodu Dawida, to i moje życie, z jego przeszłością ma swoją wartość. A różne, czasem

Ero cras....

Przed nami ostatnia prosta adwentowej drogi... Każdy z kolejnych siedmiu dni naznaczonych jest jedną z tzw Antyfon "O". Pierwsze litery początków antyfon - po łacinie - czytane od tyłu tworzą słowa: "Ero cras" czyli "Będę jutro". Więcej o tym można przeczytać w dobrym artykule TUTAJ . W Betlejem, w kaplicy przylegającej do Groty Narodzenia, po obu stronach ołtarza wypisane są owe początki łacińskich antyfon... O Mądrości, O Panie, O Korzeniu Jesse, O Kluczu Dawida... O Wschodzie, O Królu Narodów, O Emmanuelu.... A przepięknej wersji muzycznej Antyfon "O" można posłuchać TUTAJ

Pytanie...

Gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?” (Mt 21,23) Jerozolima - Brama Złota Pytali Go.... Ale nie po to, żeby poznać prawdę... Pytali, żeby Go ośmieszyć, podpuścić, przyłapać na czymś, za co mogliby Go skazać... Dlatego im nie odpowiedział...  Żeby usłyszeć, co On ma do powiedzenia, żeby poznać Prawdę, trzeba naprawdę chcieć, i trzeba Go naprawdę słuchać... Kiepsko jest czasem z tym moim słuchaniem.... Czasem niby słucham, ale mam gotową odpowiedź - swoją, nie Jego... Czasem nawet nie próbuję pytać (żeby nie usłyszeć czegoś, czego nie chcę...)...  Proszę Go dziś o łaskę umiejętności słuchania i słyszenia.... Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń, Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję. (Ps 25)

Radujcie się!

  Radujcie się zawsze w Panu, raz jeszcze powiadam: radujcie się, Pan jest blisko (Flp 4, 4-5)  Znów wezwanie do radości! Ale nie głupiej wesołkowatości, tylko tej prawdziwej Radości płynącej z bliskości z Jezusem! Pięknie o tym pisze papież Franciszek w "Evangelii gaudium": "Radość Ewangelii napełnia serce oraz całe życie tych, którzy spotykają się z Jezusem. Ci, którzy pozwalają, żeby ich zbawił, zostają wyzwoleni od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki, od izolacji. Z Jezusem Chrystusem rodzi się zawsze i odradza radość . (...) Mówi też, skąd bierze się zniechęcenie i smutek: Wielkim ryzykiem w dzisiejszym świecie, z jego wieloraką i przygniatającą ofertą konsumpcji, jest smutek rodzący się w przyzwyczajonym do wygody i chciwym sercu, towarzyszący poszukiwaniu powierzchownych przyjemności oraz izolującemu się sumieniu. Kiedy życie wewnętrzne zamyka się we własnych interesach, nie ma już miejsca dla innych, nie liczą się ubodzy, nie sł

Nie poznać...

"Eliasz już przyszedł, a nie poznali go..." (Mt 17,12) Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi te słowa myśląc o Janie Chrzcicielu, który zapowiadał Jego przyjście - a ludzie ani myśleli go słuchać i mu wierzyć... A potem mówi, że tak samo postąpią z Nim - też Go słuchać nie będą, też nie będą Mu wierzyć, i też zabiją... Nie poznają w Nim Boga.... A ja myślę sobie dziś o tych chwilach, w których udaje mi się w drobnych momentach, gestach, wydarzeniach codziennego dnia, w różnych osobach..., rozpoznać Boga - mówiącego, działającego, albo po prostu obecnego... Myślę też o dniach, kiedy wcale tego nie potrafię - i nie dostrzegam, a czasem i nie chcę dostrzec, że On jest w mojej codzienności, w tym co zwyczajne i proste..., a czekam na nie wiadomo jakie "fajerwerki"... A przecież i Eliaszowi wspominanemu dzisiaj Bóg dał się poznać, nie w wichrze i nawałnicy, i nie w ogniu, ale w lekkim powiewie .... Jego obecność i działanie próbowałam dzisiaj dostrzeg

Poucza i kieruje....

Tak mówi Pan, twój Odkupiciel, Święty Izraela: „Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię w tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz. (Iz 48,17) Kolejny raz podczas Adwentu powraca słowo o drodze ... Dziś Pan przypomina mi: to Ja Cię prowadzę, to Ja pokazuję, co dla Ciebie jest dobre... Nie opłaca się iść po swojemu - można zabłądzić, co wcale pożyteczne nie będzie.  On mnie prowadzi - ale nie jak niewolnika, na łańcuchu... On pokazuje drogę, poucza o tym co pożyteczne - ale do niczego nie zmusza....Pozwala na błąd, a czasem i na upadek... (Zresztą dalsze zdania dzisiejszego Słowa mówią o konsekwencjach pójścia "po swojemu" ....). Zawsze mówię, że On jest genialnym Pedagogiem - pozwala uczyć się na błędach, po to, by w końcu uznać, że jednak sama nie dam rady, że warto posłuchać Kogoś mądrzejszego... Z Bogiem jako Pedagogiem (to takie zawodowe zboczenie ;-)) kojarzą mi się tutaj słowa św. Teresy z Lisieux, które wypowiedziała do jednej

Robaczku...

Ja, twój Bóg, ująłem cię za prawicę mówiąc ci: „Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą”. Nie bój się, robaczku, Jakubie, nieboraku, o Izraelu! Ja cię wspomagam, mówi Pan, odkupiciel twój, Święty Izraela.(Iz 41, 13-14) Dzisiejsze Słowo to kolejny tekst, który towarzyszy mi od dawna... Pierwszy raz dotarło do mnie przed jedną z ważnych decyzji w życiu, i wraca co jakiś czas - zawsze wtedy, gdy potrzebuję usłyszeć: "Nie bój się, jestem z Tobą!" Kiedy słyszę, jak mówi do mnie czule i pieszczotliwie: "robaczku, nieboraku...", to mogę choć przez chwilę poczuć się jak małe dziecko... Które o nic nie musi się martwić, zabiegać, stresować - bo jest Ktoś, kto mnie wspiera i wspomaga, Kto idzie ze mną, i Kto nieraz, gdy sił brakuje, bierze mnie na ręce i niesie... A w dodatku - przy Którym wcale nie muszę udawać silnej i mocnej, której nic nie rusza, która ze wszystkim daje radę bez mrugnięcia okiem... On jeden wie o mnie wszystko... I mimo to kocha mnie niew

Pokrzepienie...

"...ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły; biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą." (Iz 40, 31) "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię." (Mt 11,28) Dziś czuję się bardzo "utrudzona i obciążona"... Intensywny czas na różnych frontach (maraton niemalże...), zmienna pogoda, skaczące ciśnienie, w dodatku, łagodnie mówiąc - pora roku nie należąca do najbardziej ukochanych... Nie wspominając już o wielokrotnie złożonych trudach przeżywanych w różnych życiowych dziedzinach - przeze mnie i przez ludzi z różnych powodów mi bliskich... Dlatego też i to właśnie zdjęcie jako ilustracja dzisiejszego Słowa... Zrobione kilka lat temu, w pewien piękny lipcowy dzień, który cały był odpoczynkiem i regeneracją sił - fizycznych i duchowych... A ON mówi mi dziś - po prostu przyjdź do Mnie, zaufaj.....  Więc idę - uklęknąć przed Nim i oddać Mu to wszystko... I wierzę, że będz

Pasterz...

Podobnie jak pasterz pasie On swą trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie. (Iz 40,11) Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę powiadam wam : cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. (Mt 18, 12-13) Mój Pasterz... A bo to raz szukał mnie zagubionej? Jest nieskończenie cierpliwy i nie zniechęca się nigdy! Nie przestaje mnie to zadziwiać, że tak bardzo Mu na mnie zależy...

Paralityk...

Wtem jacyś ludzie niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się go wnieść i położyć przed Nim. Nie mogąc z powodu tłumu w żaden sposób przynieść go, wyszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem w sam środek przed Jezusa. On widząc ich wiarę , rzekł: „Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy”. (Łk 5, 18-20) Dobrze, że ten chory człowiek nie był sam... Znalazło się kilku ludzi (przyjaciół? a może tylko przypadkowych sąsiadów?), którzy nie zniechęcając się przeszkodami, zdołali zanieść go przed Tego, który mógł mu pomóc. Według ich wiary ...  Sparaliżowany człowiek - na duszy i ciele - bez pomocy innych nie da rady... Myślę dziś z jednej strony o tych, którzy w różnych momentach, bardziej lub mniej trudnych, nie zważali na różne przeciwności i zwyczajnie nieśli mnie wtedy, gdy sama iść nie umiałam... Z niezłomną wiarą! Różne "nosze" stosowali - dobre słowo, radę, ale przede wszystkim modlitwę. Bez tego nie dałabym rady..

Niepokalana....

„Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38) Moja Patronka... Jej imię noszę od dnia chrztu.... Proszę Ją dzisiaj, by u swego Syna wypraszała mi łaskę posłuszeństwa Słowu, przyjmowania Go bez dyskusji, wcielania go w życie i bycia posłusznym - jak Ona...

To jest droga...

Choćby ci dał Pan chleb ucisku i wodę utrapienia, twój nauczyciel już nie odstąpi, ale oczy twoje patrzeć będą na twego mistrza. Twoje uszy usłyszą słowa rozlegające się za tobą: „To jest droga, idźcie nią!”, gdybyś zboczył na prawo lub na lewo. (Iz 30 20-21) Od lat towarzyszy mi jeden z wierszy ks. Jana Twardowskiego, który mówi właśnie o drodze... Nie zawsze łatwej, prostej i przyjemnej - a raczej zawsze trudnej, skomplikowanej i uciążliwej, ale prowadzącej do tego jedynego Celu, dla którego warto podjąć trud... Zaufałem drodze Zaufałem drodze Wąskiej takiej na łeb na szyję z dziurami po kolana takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka --- nareszcie --- powiedziała --- martwiłem się już że poszedłeś inaczej prościej po asfalcie autostradą do nieba --- z nagrodą do ministra i że cię diabli wzięli Jan Twardowski

Światło...

Pan światłem i zbawieniem moim: kogóż mam się lękać? Pan obroną mojego życia: przed kim mam się trwożyć?(Ps 27, 1) Dziś powiem tylko: AMEN!

Skała...

Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą Skałą!(Iz 26, 4) Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. (Mt 7, 24-25) Dlaczego uparcie postępuję wbrew logice - zamiast na pewnej, niezawodnej Skale wciąż buduję na ulotnym piasku? I dziwię się, że gdy różne wichury, ulewy i powodzie nadchodzą, wszystko się wali...A On cierpliwie czeka - nie bezczynnie, bo przypomina raz po raz, jak to działa..., ale też nie chroni od upadku i przejechania się kolejny raz na swoich błędach... Czeka, by w końcu zacząć budować na Nim, zgodnie z Jego planem i projektem, a nie po swojemu...

U Jego stóp....

Jezus przybył nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam usiadł. I podeszło do Niego mnóstwo ludzi. Mieli oni ze sobą sparaliżowanych, niewidomych, kalekich, głuchoniemych i wielu innych. Położyli ich u Jego stóp, a On ich uzdrowił . (Mt 15, 29-30) Góry nad Jeziorem Galilejskim Przyjść do Jezusa z duchowym paraliżem, ślepotą serca, kalekimi czynami, głuchotą na Jego Słowo, i wieloma innymi biedami i bolączkami - swoimi i tych, których chcę do Niego przynieść. Do Jego stóp... Jak to możliwe? Możliwe - nie nad Jeziorem Galilejskim, na górze, ale w modlitwie. Po prostu przyjść... (Łatwo się pisze to "po prostu"... Jak trudno nieraz zrobić pierwszy krok - choć wcale na żadną górę wspinać się nie trzeba...).

Jak małe dzieci...

"Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś to przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś tym, którzy są jak małe dzieci"  (Mt 25,11) Jak małe dzieci.... Tak przetłumaczone jest bardziej popularne określenie "prostaczkowie" w Biblii tzw paulińskiej. Jak małe dziecko - proste, ufne, ciekawe, otwarte i chłonne; które nie mówi: ja to już wiem, albo, jeszcze gorzej: ja to wiem lepiej..., ale z ufnością słucha i przyjmuje.  I jeszcze kilka myśli z homilii, której dziś słuchałam: postawę "prostaczków" można streścić w trzech określeniach: słuchanie, prostota, dziękczynienie Aby poznać Jezusa, trzeba Go słuchać , wsłuchiwać się i rozważać w sercu, jak Maryja; być cierpliwym w czekaniu na owoce zasianego Słowa Trzeba słuchać w prostocie serca, z otwartością i ciekawością; przyjmować ufnie wszystko, co Pan chce nam dać; nawet to co znane i powszednie przyjmować jak coś nowego, niezwykłego Dziękować Bogu za wszystko, za każde nawet n

Tylko słowo....

"...powiedz tylko słowo (...)." (Mt 8,8) Dziś patrzę na setnika z Ewangelii - po pierwsze umiał uznać swoją słabość i niegodność (on - przywódca, odbierający honory i wydający rozkazy!) w obliczu Kogoś większego, a po drugie uwierzył w ciemno - poprosił tylko o słowo, ufając bezgranicznie, że to Słowo ma moc! Uczę się dziś od niego uznawania prawdy o sobie (a to wcale nie jest takie proste...) i bezgranicznego zaufania Jezusowi - że On może wszystko! A jako ilustracja - pieśń (w pięknym wykonaniu!), której refrenem są właśnie słowa setnika z Kafarnaum.

Obudź się....

"TERAZ nadeszła dla was godzina powstania ze snu. (...) Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła!" (Rz 13, 11-12) Wschód słońca na Synaju TERAZ - dzisiaj, już... Nie: kiedyś, juuutro, poootem... TERAZ! Dzisiejsze Słowo przypomina mi chwile, kiedy kilka lat temu dane mi było pielgrzymować po Ziemi Świętej. Dotarliśmy też na Synaj. Najpierw trzeba było obudzić się w środku nocy (ok. 2.00), wstać, oprzytomnieć w szybkim tempie ;-),  a potem mozolnie wspinać się w ciemnościach, po kamieniach - by dotrzeć na szczyt i oglądać najpierw lekko szarzejące, a potem rozjaśniające się niebo, pilnując, by nie przegapić momentu wchodu słońca, o co wcale nietrudno... Bo podziwiając widoki wokół łatwo można przegapić chwilę, kiedy brzeżek tarczy słońca wysunie się znad horyzontu, a potem, w jednej chwili całe wyskoczy i szybko zrobi się jasno. Jak wymownie w tej scenerii brzmi śpiewana wśród wielojęzycznego gwa

Nowy rok....

Nie, nie zwariowałam, ani nie pomyliły mi się kartki w kalendarzu... Jutro (a właściwie już dzisiaj - od pierwszych niedzielnych nieszporów) rozpoczyna się nowy rok - kościelny, liturgiczny. Innymi słowy: rozpoczyna się Adwent - czas tęsknoty, oczekiwania i przygotowania na przyjście Jezusa kiedyś, przy końcu czasów oraz przygotowania do świętowania Jego narodzenia.   Chciałabym w czasie adwentowego oczekiwania codziennie zapisywać sobie tutaj krótką refleksję nad Słowem z dnia. Czy mi się to uda? Zobaczymy... A tymczasem jako wprowadzenie (a zarazem komentarz do pierwszej części Adwentu) - piękna pieśń w jeszcze piękniejszym wykonaniu...

Radość...

"Radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku..." (1 P 1, 6) Łatwo mówić: "Radujcie się!" Jak tu się radować i cieszyć, kiedy wokół mokre, zimne szarości listopadowe? Trudno wtedy o radość, o sile do działania i generalnie do życia  nie mówiąc... Nie przynosi jej również lekka zmiana - hmm koloru? - nie, raczej tonacji, odcienia za oknem - z szarego, na nieco bardziej biały, co miało miejsce kilka dni temu... O radość, tak po ludzku, trudno także w obliczu przeróżnych - dużych i małych trudności, które gdzie nie spojrzeć piętrzą się w stosy i stosiki... Na moim życiowym podwórku oraz w szeroko pojętym sąsiedztwie... A jednak! Mimo wszystko, choć powodów do narzekania znalazłoby się (bez większego wysiłku!) całe mnóstwo, kiedy sięgam do głębi serca, przedzierając się przez te wszystkie szarości, stosiki i przeszkody, odnajduję tam Radość - taką właśnie przez duże "R", której nic i nikt odebrać mi nie zdoła! I, podobnie jak niedawno n

Twórca piękna...

" ... z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę . " (Mdr 13,5)  Jest takie miejsce na Ziemi, gdzie nie jest to trudne - bo niezależnie od pory dnia, patrząc na widoki za oknem, nie sposób nie dziękować i chwalić Tego, który to wszystko stworzył... A ja miałam okazję (nie pierwszą i - oby - nie ostatnią!) w miniony weekend tam być i Boże cuda na własne oczy oglądać... Chwalcie Go, słońce i księżycu (...)  Chwalcie Go, nieba najwyższe!  (Ps 148, 3-4) Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego obwieszcza nieboskłon...  ...Dzień opowiada dniowi, noc nocy przekazuje wiadomość. (Ps 19, 2-3)

Nadzieja...

Wczesnolistopadowe dni każą mi myśleć o nadziei. W różnych aspektach i odcieniach... Cmentarz....  Lubię cmentarze... Zwłaszcza takie - rozświetlone w listopadowy wieczór... Z dzieciństwa pamiętam łunę nad cmentarnym murem, z daleka widoczną (zjawisko niespotykane w inne dni roku, poza 1. i 2. listopada), oraz trzask pękających z gorąca szklanych zniczy (to zjawisko w dobie zniczów z plastikowymi wkładami niespotykane już prawie nigdy)... Miejsce pamięci o tych, którzy odeszli, ale nie smutku - ostatecznie, bo doraźnie nieraz tak... "...choć nas zasmuca nieunikniona konieczność śmierci, znajdujemy pociechę w obietnicy przyszłej nieśmiertelności. Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie." (z prefacji za zmarłych) Nie ma ich tutaj! Żyją! A ja mam nadzieję, że spotkam się z nimi tam, w wieczności! Kotwica... Papież Franciszek o

Dzień zaduszny....

Dziś modlę się za tych, którzy już odeszli, a którzy w czyśćcu przygotowują się, by móc dostąpić pełnej radości nieba...   Piękna pieśń (jedna z moich ulubionych...) w pięknym wykonaniu...

Moi święci....

Kalendarz nieubłaganie wskazuje, że październik za chwilę ustąpi miejsca listopadowi... A początek listopada to czas, kiedy szczególnie często spoglądamy......w niebo. 1. listopada to Uroczystość Wszystkich Świętych. Wszystkich , którzy już w niebie są, nie tylko tych, których świętość Kościół przypieczętował ogłaszając ich świętymi lub błogosławionymi. Wszystkich - czyli także tych, których próżno szukać w kalendarzach rozmaitych świąt czy wspomnień. Ten dzień przypomina, że każdy ochrzczony jest powołany do świętości, że - jak to niegdyś wyśpiewywały dzieciaki z Arki Noego - t aki duży, taki mały może świętym być !  Kolejne dni to najpierw tzw Dzień zaduszny, a potem następujące po nim dni, w których modlimy się za tych, którzy w czyśćcu przygotowują się do chwały nieba. Moi święci.... Mam kilkoro "ulubionych", tych kanonizowanych i beatyfikowanych. Ale wiem dobrze, i mocno w to wierzę, że w niebie mam oprócz nich innych "swoich ludzi"

Jedyna droga...

Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23) Słowo - wezwanie... Towarzyszy mi od dawna. Najpierw budziło strach i niechęć - do słuchania, i usłyszenia... Potem - jako Słowo żywe i skuteczne - objawiało, że ta Droga, to jedyna, najlepsza i najbardziej skuteczna, choć ani prosta, ani łatwa, ani lekka, ani przyjemna...

Na dobry początek...

To ma być mój internetowy dziennik, album...  Chcę dzielić się tym, co jest mi dane widzieć i słyszeć  dzięki najlepszemu Autorowi - zarówno obrazu jak i Słowa... Może ktoś jeszcze oprócz mnie będzie tu zaglądał?  Zobaczymy....